Jaki piękny jest weekend który zaczyna się w środę :) Taki weekend na życzenie troche.
Wiecie, trudno się odmawia jedzenia i picia (alk) jak otaczają mnie ludzie grubsi ode mnie. Ale dzisiaj nie zjadłam rano pizzy ;) nie chciało mi się nawet. Ale od początku bo mam dużo do przeanalizowania:
Środa: Bardzo zły humor, poszłam na uczelnię zawaliłam kolokwium. Nie pamiętam co robiłam do wieczora... pewnie jak zwykle nic. Wieczorem zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała, że wpadnie na herbate. Zdziwiłam się, bo to bardziej była koleżanka współlokatorki. Nie powiedziała o co chodzi, ale między wierszami wywnioskowałam, że coś zjadła i chciała się przejść na spacer a że nie będzie bez sensu szła to zaszła do nas. No i się zaczęło... mój weekend alkoholowy. Na uczelnię rano nie poszłam, a juz nie mogłam nie iść. Ale warto było odżywczy sen:)
Czwartek: No więc się obudziłam w czwartek koło 13 zjadłyśmy śniadanie i pojechałyśmy wszystkie trzy (ja, współlokatorka, nazwijmy ją O. i jej koleżanka powiedzmy Ol ) do banku. Po drodze jako że niesamowity kac to trzeba uzupełnić niedobory witamin i poszłysmy na zupkę do jadłodajni. Plan był prosty, jeść, siłka, do domu po ciuchy na zmianę i do koleżanek z którymi umówiłyśmy się kilka dni wcześniej. Ale to mi bardzo nie pasowało, bo jak jeść to nie ćwiczyć. Jasne, między jeść a ćwiczyć było conajmniej 1.5 h przerwy, ale ja chciałam JEŚĆ a nie tylko jeść. Czułam zbliżający się napad żarcia. Ale zamówiłam żurek tylko. Był skubany tak niedobry że zjadłam tylko jajko i reszte zostawiłam a tu mój mózg woła, że napadu by mu się chciało. Ale nie można, bo siłownia. Boże jak ja się zdenerwowałam, no niesamowicie, jak takie małe rozkapryszone dziecko, chcę teraz, natychmiast dużo jedzenia i koniec! Zrobiłam się niemiła dla O. czasami mam wyrzuty sumienia jak ja ją traktuję :( ona jest taka kochana (jak nie pije). No i poszłam na siłownię z pustym brzuchem a potem zjadłam gigantyczny obiad na mieście, żeby sobie odbić. A potem trzeba było pić do samego rana bo wyrzuty sumienia. Czasami to myśle, że moje życie składa się z chwil kiedy wstrzymuję napad (złość) napad (ulga na 10 minut) i wyrzutów sumienia (dół) i tak na przemian.
Już, zaczęło się, dystansowanie ludzi, było dobrze dłuższy czas a teraz za długo ważę 60 kilo i zaczyna się to co zwykle, aspołeczne zachowania. Muszę się ogarnąć, bo znowu zostanę sama a ja bardzo tego nie lubię, potrzebuję ludzi do normalnego funkcjonowania.
Dzisiaj przespałam cały dzień, wcale się nie dziwie xD skoro całą noc siedzialam i chlałam! Ale to ostatni raz przed sesją. Obiecuję (ta jasne, już to widzę) ;)
Rano wstanę i już będzie dobrze, zrobię wszystko, to będzie tak produktywny dzień jak nigdy!
Życzę powodzenia na następne dni! Jesteś silna, uda Ci się wszystko osiągnąc. Tylko może, zorganizuj sobie dzień i trzymaj się planu. To pomoga:)
OdpowiedzUsuńObiecujesz i obiecujesz, a ja wierzę i trzymam kciuki, że kiedyś dotrzymasz tej obietnicy ;)
OdpowiedzUsuńZnam te stany... złość, ulga, dół, jeszcze większa złość i nienawiść i bycie chamską dla innych, bo 'gdy jesteśmy źli na siebie, inni wkurzają nas dziesięć razy bardziej'...
cieszę że jesteś, naprawdę się cieszę :)
OdpowiedzUsuńto dziś możesz wznieść toast kawą lub sokiem, wszystko jedno byle szczerze :)
a ja zamierzam się zalać z przyjaciółmi i bratem
na jedno wyjdzie
musisz otrzymać obietnicy bo inaczej Ci wypomnę ! i będzie strasznie głupio ;)
buziaczki jestem z Tobą :*
Ciekawe te dni Twoje były. Na pewno troszkę rozrywki miałaś. Bilanse jak bilanse. Nie ma co się przejmować. Jest nieźle. Trzymam kciuki. Trzymaj się cieplutko!
OdpowiedzUsuńhttp://odnalezc-harmonie.bloog.pl/