Siłownia to był jednak dobry pomysł :) Czuję się taka cudownie zmęczona za każdym razem jak coś ze sobą zrobie. Dzisiaj odkryłam coś bardzo dziwnego. Nie straciłam kondycji, wręcz przeciwnie, jest coraz lepiej.
Biegałam w gimnazjum tak przeciętnie 25 minut co jakiś czas. Łącznie z tego co pamietam to tego biegania wyszło 4 do 5 razy w ciągu całych 3 lat gimnazjum, czyli w sumie to niewiele a już na pewno niewystarczająco żeby wyrobić sobie jakąkolwiek kondycje. W liceum zaczęłam palić papierochy, po trzech latach latach roztyłam się do rozmiarów pokaźnej świnki więc ta kondycja powinna przygasnąć. Otóż nie, pamiętacie te mini sprawdzianiki sprawnościowe z Unii Europejskiej? Był tam bieg od jednego końca sali do drugiego, piknięcie za kazdym razem i coraz szybciej. Dziewczyny patrzą na mnie i śmieją się: "Mrówka, palaczu, nawet dziesięciu nie zrobisz!". Sama śmiałam się razem z nimi aż tu patrze a one przy trzydziestu wszystkie poodpadały. Ostatnia, lekkoatletka, szkolna sportsmenka, odpadła przy koło 40 a ja biegałam nadal i tak dobiłam do 48. Zabawne prawda? XD ale żeby było śmieszniej od tamtej pory nie biegałam ani razu, do zeszłego roku kiedy wyszłam biegać 3 razy zanim przyszła zima i było za zimno żeby wychodzić w samych leginsach. No i tak czekałam do tej wiosny, mówiłam "ale jak się zrobi ciepło to napewno idę biegać". Tak, właśnie taki sam efekt jest jak mówie "od następnego semestru biorę się za naukę" albo "ostatni papieros i rzucam" itp. Od wakacji jaram na potęgę paczkę dziennie, myśle "teraz to już na bank nie przebiegne więcej jak 10 minut bo umrę" ... i faktycznie jak dzisiaj schodziłam z bieżni po tej godzinie biegania non-stop myślałam, że umrę xD Powiedzcie mi o co chodzi, bo nie wiem. Dlaczego ta kondycja mi nie słabnie. Może mam jakieś ponad naturalne zdolności, albo może to jest ten talent który każdy posiada ale trzeba go odkryć...
Jest dobrze. Jest na prawdę dobrze w moim życiu. Co prawda siedzę i nic nie robię całymi dniami ale metodą małych kroczków zaczynam to lenistwo w sobie zwalczać. Dzisiaj miałam napad rano... taki solidny, niekontrolowany napad wrzucania w siebie jedzenia, którego smaku nawet nie zdążyłam dobrze poczuć. Nie było tego dużo, na szczęście nie miałam zbyt wiele jedzenia w mieszkaniu ale najbardziej przeraziło mnie to uczucie znane głównie z gastrofazy, takie "musze coś zjeść, cokolwiek byle dużo i natychmiast". Dawno już nie miałam bulimicznych napadów bez wyraźnego powodu, ostatni był we wrześniu. Ale wiecie co... trudno :)
(Wiem, mówie tak bo chodzę na siłkę i mam gdzie wyładować zbędne kalorie. Bulimicznych zachowań kompensacyjnych ciąg dalszy...)
Rano: banan, napad ( dwie parówki z majonezem, dwie kanapki, pół paczki bobu, troche muesli, trochę ziemniaków)
Obiad: placek po węgiersku.
Zachowuję się jakbym wcale nie chciała schudnąć. Dwa duze posiłki, zamiast je rozłożyć na 5... nie mam już do siebie słów.
Siłownia <3 Mój drugi dom ! Czasami cieżko mi było się zebrać, zeby tam isć, ale jak już byłam na miejscu, nie chciałam wychodzić. Wracam na ferie i już nie mogę się doczekać. A co do twojej kondycji... Nie wiem, jak to się dzieje, ale ciesz się, ciesz. Może to szansa od życia ;) ??
OdpowiedzUsuńnie moja droga, nie masz super naturalnych zdolności :D ale nie umiem tego wyjaśnić niestety.
OdpowiedzUsuńteż paliłam jak smok paliłam, częściej spotkałaś mnie z fajką niż bez, ale rzuciłam z bardzo prostego powodu-nie mam pieniędzy, potrzebuję je na dodatkową chemię, na jakieś swoje jedzenie odkąd nie jem mięsa, na dużo innych rzeczy,i czuję się lepiej bez tego nałogu
beznadziejny jest.
przyłączaj się do mnie... do diety i walki o normalność
ZDROWO to przede wszystkim , gdzieś potem kalorie i limity...
pozbądźmy się tych syfiastych napadów ...
popłakałam, popłakałam i przestałam.
taki dzień, słabości
ale już mi lepiej,
wykąpałam się, powiedziałam 'iza weź się ogarnij' i wiem że jutro będzie lepszy dzień
dziękuję za takie słowa.... jesteś niesamowicie miła <3
Podziwiam za chęci ćwiczenia na siłowni. Coś znienawidzonego przeze mnie. Napady się zdarzają. Trudno, bywa. Trzeba trzymać się swojego planu. 1 napad to nie jest tragedia. Trzymaj się cieplutko!
OdpowiedzUsuńhttp://odnalezc-harmonie.bloog.pl/
Nie ma pojęcia jakim cudem dalaś radę tyle biegać, ale powinnaś się cieszyć ;)
OdpowiedzUsuńNapad faktycznie nie był duży(na szczęście), ale nie lubię tego uczucia psychicznego głodu, a później wyrzutów sumienia. U mnie czasami napady pojawiają sie, kiedy widać efekty odchudzania...to coś w rodzaju sabotażu ;/ kompletnie tego nie rozumiem.
Musimy jednak walczyć z tą chęcia pożerania wszystkiego co jest w zasięgu ręki. Damy radę!!!
może to coś w rodzaju instynktu samozachowawczego ;/ tylko jak się tego pozbyć? :)
OdpowiedzUsuńwiesz...okazało się, że ten chłopak jest OK...ale napiszę o tym w wieczornym wpisie ;)